sobota, 13 lipca 2013

Tour de France 2013 - widok z pobocza (cz. II)

La caravane du Tour de France odjechała w siną dał. Na drodze na nowo zrobiło się cicho i pusto... Sportowcy kazali na siebie czekać dość długo, bo około 1,5 godziny. Najpierw nadleciał helikopter, z którego kręcone są ujęcia z lotu ptaka (à vol d'oiseau) do telewizyjnej transmisji na żywo (en direct). Następnie pojawiło się kilka samochodów i motocykli dbających o bezpieczeństwo na drodze. Zaraz za nimi nadjechali pierwsi zawodnicy, którym udało się wysunąć na prowadzenie, czyli les échappés (m.) (uciekinierzy). Cała akcja nazywana jest l'échappée (f.) (ucieczka). Dwie, trzy minuty później nadjechał le peloton [plotą], czyli peleton w obstawie kolejnych pojazdów (wozy transmisyjne, samochody z zapasowymi rowerami, karetki, etc.). Kilkanaście metrów za nim podążali zawodnicy mający trudności z dotrzymaniem tempa lub którzy prawdopodobnie przewrócili się na trasie (zdarzenie to nazywa się une chute, czyli upadek). Kilka chwil później po wyścigu nie było już ani śladu.

TUTAJ znajdziecie krótki filmik, który nakręciłam.




W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego jak przenieść się przed telewizor (wyścig można oglądać codziennie na żywo na kanałach France 2 lub France 3). Tour de France to nie tylko promocja kolarstwa (le cyclisme), ale także promocja samej Francji, którą moim zdaniem Francuzi opanowali do perfekcji. Zdjęcia zawodników przeplatane są zdjęciami regionu, przez który akurat przejeżdża wyścig (la course). Komentatorzy nie tylko relacjonują to, co dzieje się na trasie, ale również to, co można na niej zwiedzić. Widać, że Francuzi dumni są ze swojego dziedzictwa kulturowego i chętnie podkreślają jego walory. Promocją objęte są również miasta, z których zawodnicy startują, czyli les villes de départ oraz miasta, w których znajduje się meta danego etapu, czyli les villes d'arrivée (merowie muszą słono zapłacić za ten przywilej). 

PS Gdybym miała podsumować jednym zdaniem moje spotkanie trzeciego stopnia z Tour de France, brzmiałoby ono tak : kilka godzin czekania, 3 minuty oglądania :)

7 komentarzy:

  1. 1,5h czekania a cały peleton przejechał w niecałe 2 min. dlatego najlepsze są etapy górskie, bardziej emocjonujące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś o tym wiem. Dziś Mont Ventoux. Ciężko Ch. odkleić od telewizora ;) PS. Witam na blogu nowe twarze :)

      Usuń
    2. Witam również. swego czasu pamiętam jak bywało sie za małego we Francji to oglądało się TdF. A widac jak Francuzi żyją tym wyścigiem,min emeryci jada karawaną samochodów i na poboczu drogi dopingują kolarzy, fajna sprawa, pretekst do zwiedzenia Francji.

      Usuń
    3. Dokładnie. Na przykładzie wyścigu widać, że jak Francuzi czymś się interesują, to poświęcają się temu w 100%:)

      Usuń
    4. "La chance, c'est comme le Tour de France. On l'attend longtemps et ça passe vite" cytat ze znanego filmu :). Pracowałem raz w okolicy przejazdu Touru - Francuzi pracujący na budowie zostawili w niezabezpieczonym stanie dość niestabilną konstrukcję, bo przecież Tour de France przejeżdża. No i potem punktualnie o 12.00 zabrali się za lunch - czyli zaczęli otwierać chipsy, jednocześnie marudząc, że przydałoby się apero... :)
      tomek

      Usuń
  2. Na południu na przykład mało kogo z miejscowych interesuje Tour de France, na trasach stoją prawie wyłącznie turyści...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały blog i sposób pisania. Bardzo mi się podoba. Również piszę bloga związanego z Francją.
    Pozdrawiam i zapraszam
    gabrielle-monde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń